sobota, 21 lutego 2009

„Jesteś gruba, a ja nie mam butów”

Sobota - kolejna wycieczka do miasta z chłopakami z oratorium. Jeden z nich - George pochodzi z dobrze usytuowanej (jak na te warunki) rodziny. Lamek zaś, wychowuje się w jej przeciwieństwie… Obydwóch jednak coś łączy. Są… jakby z innego świata, odznaczają się spokojem i jakąś osobliwą niezwykłością.
W drodze na market spotykamy Lucky. „Ładne masz buty” - mówię. „Normalnie” uznaje się to za komplement, ale u nas nie jest „normalnie” :) „Ja nie mam butów.” – słyszę w odpowiedzi. A wszystko to dlatego, że w jej oczach moja uwaga dyskwalifikuje ją z listy osób którym rzekomo wręcze nowe lub moje rzeczy :)Generalnie z komplementami należy uważać, gdyż taka pochwala oznacza mniej więcej: "chcę to dostać". Tyle razy zdarzylo się, że o to pan zdejmuje czapkę z glowy, aby wręczyć ją mi tylko dlatego że uznalam ją za ladną. Nawet spodnie które zakladam jedynie do biegania z dziećmi mogą być fajne. Bo kto wie, może się uda i je zdejmę, aby wreczyć amantowi. Za chwilę Lucky wesoło stwierdza, że jesteśmy za grube. Już mnie to nie dziwi i nie wzrusza. Skoro kobieta ważąca ponad 100 kg potrafi powiedzieć, że jestem za gruba, ona zas nie… W tym wypadku czytaj: „Na pewno jesz tyle dobrych rzeczy, chce cos dostac.” Kochana, dziwna rzeczywistość…

Godzinę drogi od domu, dopada nas deszcz. Po raz pierwszy tutaj jest mi tak zimno. Patrzę na chłopaków - Z zadowoleniem piją colę i jedzą pączki, które im kupiłyśmy. Na szczęście jesteśmy „w rodzinie” i na markecie odwiedzamy ojca Georga, który oferuje nam transport do domu. W samochodzie… muzyka, miękkie siedzenia, za oknem deszcz. Patrzę na Lamka. Ciekawe o czym mysli? Uczę go jak zapinać pasy i zastanawiam się czy kiedykolwiek jechał samochodem… On daje mi swoje zimne ręce, trzymam mocno, aby się rozgrzały. Zatrzymujemy się po zakupy, (właściwie po to wybrałyśmy się z domu…). Kupujemy zeszyty do oratorium, bo na lekcje angielskiego ciągle dochodzą dzieci. Szukamy z Jolą szamponu. Lamek prosi, aby kupić mu.. mydło. Oprócz glupiej coli i pączka, mam ochotę dać mu bluzę, ciastka... Tylko czy to rzeczywiscie pomoże? I co zrobię gdy jutro przed moimi drzwiami stanie gromadka dzieci prosząc o to samo?

1 komentarz:

dobrowolka pisze...

Asienko kochana! Mysle, ze sie tymi słowami nie przejelas za mocno :)
a ja przywioze jeszcze dla ciebie azerbejdzanską słodycz , chcesz?

a tek serio.... i uodpornic sie czasem trzeba...
buziaki, sciskam mocno salezjansko