sobota, 11 października 2008

"Zasada odwrotności" i pierwsza tęsknota

Sobota: dzień zakupów i sprzątania. Dla sióstr to dzień skupienia, podczas gdy u nas rozbrzmiewa głośna tonacja dźwięków Toples: „Ciało do ciała”- trzeba było sobie jakoś pomóc w żmudnym sprzątaniu. Ależ ja zatęskniłam za polskim weselem… Widzę jak tańczę z moją bratową (pozdrowienia Ewie), z oddali wujek nawołujący do toastu lub Marta z Piotrkiem szalejący na parkiecie :) Ale dosyć o moich "szampańskich wizjach".

Ostatnio odkryłam tu nową zasadę. Wszystko tu jest na odwrót. Twoje spostrzeżenia zmieniają się lub może wzbogacają w diametralnym tempie. Nigdy do końca nie zdefiniowane, zawsze zaskakujące. Ktoś dba żebyśmy za szybko nie wyrabiały sobie sądów o rzeczywistości.
Nasza wycieczka do miasta była dzisiaj pod znakiem poszukiwania prezentów dla naszych „secret friends” – wybranych drogą losowania osób, którym wręczyć mamy prezenty w najbliższy piątek. Jest to dzień wdzięczności wśród salezjanów. U nas będzie obchodzony dosyć uroczyście. Wystawny obiad dla nauczycieli, rozdanie podarków, no i dzień wolny od pracy… Szwędałyśmy się dzisiaj zmęczone w piekącym słońcu i przytłaczającym cieple. Zauważyłam, że w takich chwilach tutejszych ludzi najbardziej zbiera na dyskusję. Zatem nie omieszkał nas pominąć pan z zegarkami – wielce zdziwiony na moje stwierdzenie, że nie kupię żadnego, bo nie lubię zegarków. Jak to - ty z Europy nie lubisz zegarków? Musisz mieć przecież poukładany czas…Na szczęście nie tutaj… :) Zapowiedział swoje odwiedziny w niedzielę… Następny pan/mężczyzna koniecznie chcący towarzyszyć w naszej drodze jak to określiłyśmy: donikąd, „wyznania miłości” na markecie, kolejny pan - zdziwiony dlaczego alkohol pijemy w święta, a nie chcemy z nim wypić teraz. W powrotną drogę szukając krótszej i ciekawszej (czyli nieznanej) drogi postanowiłyśmy udać się przez pola. pomogło nam w tym dwóch panów napotkanych po drodze. Niczym pasterze z drewnianymi laskami przeprawili nas przez rzekę i pola. Zastanawiałyśmy się czy poproszą o pieniądze. Nie prosili, lecz podziękowali za spacer.
No i „zasada odwrotności”…: Idziemy dyskutując jak to miłe są tutejsze starsze panie, podchodzą do nas ze szczególną otwartością i nic od nas nie chcą. Ledwie skończyłyśmy wymieniać te spostrzeżenia, gdy zaczepiła nas starsza kobieta, serdecznie pozdrawiając i… prosząc o talk tima (doładowanie telefonu) :) Naprawdę nie jest to pierwszy przypadek, kiedy wypowiedziane słowo, za chwilę znajduje swoje zaprzeczenie. Jedna z dziewczynek z oratorium, której nie widziałyśmy od przyjazdu w innym ubraniu niż w jednej podartej sukience, następnego dnia zjawia się w spodenkach i t-shircie. Oczywiście gdy tylko (niczego się nie domyślając) udało jej się zanegować nasze spostrzeżenia wróciła do swojej… sukienki. Podchwyciwszy działającą „zasadę odwrotności”, zaczęłyśmy mówić jak to bardzo nie chce nam się … piwa :)

Brak komentarzy: