sobota, 4 kwietnia 2009

Przed podróżą

Dzisiaj na poczcie przykleiłam znaczek u dołu koperty śmiejąc się, że jestem już na Zanzibarze… 4-ty kwietnia, dochodzi północ. Przede mną wciąż pakowanie…Zostawiam to miejsce, zostawiam Mansę na prawie miesiąc… Najbardziej boli to, że zostawiam dzieci… Przede mną podróż z której powinnam się cieszyć. Cieszę się, ale czemu to kosztuje? Livingstone, Dar-es Salam, przygoda… Fajna rzecz, ale już nie najważniejsza. Zła jestem na siebie, że z niej nie rezygnuję. Z drugiej strony, czuję, że kolejnym moim krokiem jest wyjazd.

… Szczytem egoizmu jest myśleć czego się nie umie, w czym nie jest się doskonałym… Dla dzieciaków ważne jest po prostu to, gdy ktoś z nimi NAPRAWDĘ jest. Nic takiego? Chyba znaczy więcej niż sobie wyobrażamy, a nieraz trudniejsze jest niż charyzma, umiejętność śpiewania, zdolności artystyczne…,

Patrzę na krzyż…, zapowiedź wiosny…. Nie wszystko rozumiem, ale widzę siłę modlitwy. Przychodzi spokój i świadomość drogi, drogi, która czeka przede mną. Nie wiem po co, ale ktoś ją nam przygotował. Wejdę na nią z wiarą. Za miesiąc czekać będzie mój mansowy dom, chłodniejsze dni i pora sucha, dzieciaki w przedszkolu, dzieci z oratorium, paczka materiałów z angielskiego do wykorzystania od pewnej Kasi..., cieszę się na myśl, że znowu będziemy razem. Mam też cichą nadzieję, że z mniejszą dawką egoizmu.

Brak komentarzy: