sobota, 14 marca 2009

Nauczycielka od muzyki

To straszne! Musze sie podzielic pewna nowina, niemal skandalem. Otoz prawie codziennie odgrywam role, ktora wczesniej nigdy by mi przez mysl nie przeszla. W przedszkolu – aby sie czegos uczyc trzeba - SPIEWAC! W oratorium dobry glos... i MUZYKALNOSC tez sa wskazane... A mi do tego bardzo daleko! Muzyka – jedna z moich szczerych przyjaciolek – w relacji ze mna to ona mowi, ja sluham.

Oprocz spiewania, nieraz po prostu nie idzie mi klaskanie do rytmu. Musze podpatrywac w tym dzieci, co dostarcza im dodatkowej rozrywki. Rozumiem uczyc angielskiego, science, higieny, art, nawet religii…, ale zeby spiewac! Najprostsze rzeczy bywaja najtrudniejsze. Dzis podjelam sie nauczenia dzieci w oratorium piosenki: „Tys jak skala, tys jak wzgorze...” Jako tako z moja pomoca opanowaly dwie pierwsze zwrotki, ale przy tym wszystkim moj glos niczym niedawno odkryta szafa u babci nieraz zapiszczal z wrazenia, ze ktos odwazyl sie go uzyc w taki sposob. Czasami sobie mysle, ze nic mnie juz w Polsce nie zdziwi. Tu mam okazje wykazac sie swoimi nieumiejetnosciami za wszystkie czasy. Ah, ale czyj to byl pomysl???

Brak komentarzy: