niedziela, 14 grudnia 2008

Grudniowa rewolucja europejczyka

Wraz z grudniem nastał u nas czas wakacji. Rok szkolny się skończył, a od stycznia rozpocznie się nowy - nie tylko kalendarzowy. Mam zatem teraz więcej wolnego czasu. Jako europejczyk przyłapuje się na tym, ze nie do końca umiem z niego korzystać. „Przecież za długo nie można!” Trzeba cos robić, myśleć, planować, martwic się o to co będzie ... Tym razem postanowiłam się tej pseudokontroli pozbyć i zaufać temu co jest mi w danej chwili dane. Do stycznia zatem, przyjmuje dobrodziejstwa każdego dnia i każdej chwili wolnej „od pracy”…

Również w Mansie ruszyły przygotowania do Świąt. Wczoraj wraz z Jola, siostrą i Gordonem umieściliśmy pierwsze dekoracje w kościele. O ile wszystko jest tutaj skromniejsze... Wczorajszego dnia po raz pierwszy poczułam też zapach sosny… Mogę się nazwać szczęściarą, gdyż generalnie w Zambii nie ma tradycji związanych z dekoracją świeczników bądź innych elementów gałązkami sosny. Zamiast tego umieszcza się liście z drzewa bananowego...

Chyba nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo przywiązana jestem do tych (w gruncie rzeczy mało istotnych – czy oby na pewno???) szczegółów związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. Dzieci tutaj nie koniecznie znają Świętego Mikołaja, czy tradycję ubierania choinki. W minionym tygodniu robiliśmy coś na wzór bąbek w naszym oratorium używając do tego papieru i kawałków citengi – tradycyjnego afrykańskiego materiału, dla naszych dzieci były to jednak bardziej medaliony na szyję niż dekoracje na choinkę :). Cóż za różnica skoro się cieszą?
Dopiero zapach sosny sprawił, że poczułam jak święta zbliżają się małymi krokami…
Podczas gdy w Polsce - mimo o wiele niższej temperatury na zewnątrz - grudzień to najgorętszy miesiąc w roku. Trzeba wszystko zakończyć, pozamykać, w szkole zaliczyć, w pracy zarobić na święta, a potem je przygotować... Tutaj jednak, jakże często wszystko jest inaczej, tylko radosc dzieci ta sama. Afryka płynie swoim rytmem i albo dam mu się porwać, albo nie odkryje czym on naprawdę jest.

Brak komentarzy: