piątek, 19 czerwca 2009

"Od dzisiaj nie pijesz!"

Jak zwykle po oratorium czeka na nas grupka chłopaków z najstarszej grupy „BaBosco”. Czeka na co...? Na rozmowę? Wspólne żarty? Nowe słówka (polskie lub angielskie)? Może na prezenty? Tego się chyba już nie dowiem. Co dzień coś nowego i chociaż nie raz po całym dniu pęka mi głowa, a oni jeszcze chcą się „bawić” w: zabieranie piłki, naukę języków lub po prostu „sprawdzanie nas” – jednocześnie dają mi siły.
Idziemy na Sename – postanawiamy tym razem. Senama to pobliski market i tutejsza „ulica rozpusty” zarazem. Znaleźć tam można najpotrzebniejsze rzeczy spożywcze, kosmetyczne itp., a także rozrywkę (puby, kino domowe puszczane z płyt CD za 2000 kwacha, czyli ok 1,50 zł, używki itp.) My wybieramy się po... różaniec :) A właściwie po koraliki na różaniec, takie jak noszą tutejsze dziewczynki przy swoich doczepianych afrykańskich warkoczykach. To moje zamówienie u Saimona w zamian za bluzę, którą chcę mu podarować przed wyjazdem. Jest nas 6-óstka: Ja, Jola i 4 chłopaków z Bosco. Każdy z nich wybiera jeden kolor, który będzie jedną dziesiątką różańca (dzięki temu przy każdym kolorze będę pamiętała o każdym z nich z osobna). Po drodze setki różnorodnych pytań - jak to na dorastających chłopaków przystało. Między innymi: „Asia, do you drink beer?” – Hmmm, i co mam odpowiedzieć... Skłamać? Dzieciom nie kłamię, ale czy i w tym wypadku trzymać się obranej reguły? Tym bardziej, że tutaj picie piwa jest najczęściej równoznaczne ze złem. W drodze powrotnej słyszę, że kobiety w ogóle nie powinny pić piwa. „Bo gdy mężczyzna wróci do domu i będzie chciał zjeść obiad, obiadu nie będzie. Więc Asia od dzisiaj nie pijesz.” Przestrzega mój 14-letni przyjaciel. No tak, jeszcze kilka dni z tymi „mądralami” i wrócę nie tylko z różańcem, ale jako zupełny abstynent...? :)

piątek, 12 czerwca 2009

W pewien piątek...

Żegnam dzieci przy bramie... Widzę przed sobą dużą gromadę, w której moje spojrzenie przyciągają oczy Annie – często roześmiane, ale równie często „nadpoważne” dla 13-letniej dziewczynki. Dziś są jeszcze inne. Pytam ją: „Czy jesteś smutna?”
„Moja mama jest w szpitalu” – słyszę w odpowiedzi. Stoję..., stoję... i rozumiem. Opieram swoją rękę na jej ramieniu i obiecuję modlitwę. Widzę łzy w jej oczach. Tego samego dnia podchodzi Brian mówiąc, że zmarł mu wujek. W kulturze afrykańskiej wujek jest jak drugi ojciec (często też taki zwrot jest wobec niego stosowany). Również obiecuję modlitwę. Tylko tyle mogę zrobić. Po chwili zdaję sobie jednak sprawę, że aż tyle mogę zrobić. Najlepsze co mogę zrobić to znaleźć siłę poza sobą.

środa, 10 czerwca 2009

Weekend

Poumawialysmy się na spotkania zarówno w sobotę jak i w niedzielę, z czego każde spotkanie bądź zaplanowane przedsięwzięcie zupełnie zmieniło swoją postać. Sobota: 9:05 czekamy na naszego „małego przyjaciela” z oratorium, który ma nas zabrać do siebie. Znając podejście do czasu tutejszych ludzi, nie przyszło nam do głowy, aby być przed umówioną porą. A już na pewno nie godzinę wcześniej (co najwyżej później –hehe :) ) Po kilku dniach okazało się jednak, że nasz przyjaciel czekał na nas od godziny 8:00... No nic, widocznie nie przyszedł - zgodnie stwierdzamy z Jolą. Siedzimy pod starym przedszkolem. Patrzymy na Mansę. Krajobraz nieco pustynny, którego już nie dostrzegamy. Wokoło cisza, od czasu do czasu zjawiają się pojedyńcze osoby lub pod nogami przewinie się jakaś reklamówka, tudzież inny odpadek, dający znać, że gdzieś w pobliżu żyją ludzie. Tak wygląda Don Bosco w sobotę rano. Normalnie tu roi się od krzyku bądź śmiechu dzieci. Udajemy się na market. Po drodze odwiedzamy pana, któremu kilka miesięcy temu(!!!) obiecałyśmy „dyskusję o kwestiach krytycznych”. Obiecałyśmy... – czas przeszły, niedokonany (!!!) Stajemy się zbyt tutejsze? Ale trzymając się tutejszej logiki- ważne, że wogóle jesteśmy :)

Rozmawiam z kobietą. Opowiada o witchcraft. Mówi o bólu który jej doskwiera - co wyraźnie maluje się tez na jej twarzy – „pod wpływem czarów kogoś nieprzychylnego”. Widzę łzy w jej oczach. Wiem, że ma za sobą hisorię, którą nie każdy mógłby udźwignąć. Dalej opowiada jak - pod tym samym wpływem, co jej dolegliwości - w ramionach, z krwią wypływającą z jamy ustnej umarła jej córka..., potem umarł jej syn, została „tylko z jednym dzieckiem”... Prosi o pomoc. Jaką pomoc? Nie wiem. Czuję, że jedyne co mogę zrobić, to wysłuchać i „zobaczyć” jej ból.

Tego samego dnia, zostaję wyproszona z grupki pijących osób przez jedną z kobiet, prawdopodobnie za urazę, jakiej się dopuściłam wobec niej. Odmówiłam spróbowania napoju (prawdopodobnie alkoholowego), którym mnie częstowano. W tej kulturze nie ma udawanej skromności. Taka odmowa to policzek.

Niedzielne popołudnie. Tym razem to my spodziewamy się gościa. Jednak, nie. Niespodzianka. Goście zostają wyproszeni. To jest dom dla wolontariuszy. TYLKO - zostaje podkreślone. Ruchome zasady, których do końca nie rozumiemy... Wychodzimy więc z naszymi gośćmi... Słyszę w sobie dziecko, któremu nie wytłumaczono dlaczego, lecz narzucono. Co zrobi w takim wypadku dziecko? Oczywiście się zbuntuje. Dzieci są mądre. Dobrze, że w nas ciągle się odzywają...

piątek, 5 czerwca 2009

Co kryje się za teńczą?


Za mną kolejny tydzień... Jest coraz zimniej, a we mnie coraz więcej. Czuję się bogata. W doslownym sensie (nawet jak na wolontariusza) rzeczywiscie jestem.
W oratorium czuję się jak... w rodzinie, wśród ludzi wokoło jak... wśród przyjaciół, w przedszkolu jak... wśród swoich dzieci, a perspektywa końca coraz wyraźniej zarysowuje przede mną swoje kontury. Tym co wciąż mnie zadziwia najczęściej jest doświadczanie Boga. Każdy tydzień stawia przede mną nowe zadania, pytania, wątpliwości na które On pozwala mi szukać odpowiedzi i to, o czym tyle słyszałam... – nigdy nie zostaje z tym sama.
Odkrywam ile magii jest w zwyczajnym PROSZĘ. Dzień za dniem, minuta za minutą – słowo staje się rzeczywistością. Bóg to wyzwanie intelektualne -nigdy nie doścignięte.
Cieszę się na myśl o znajomych twarzach na podlaskiej ziemi..., już tęsknię za tutejszymi..., a z głębi wyczuwam to samo uczucie, co przed wyjazdem niemal 10 miesięcy temu - SPOKÓJ.

Wszystko, czego się uczę - uczę się od najlepszych

W przedszkolu


I nasze oratorium