Jak zwykle po oratorium czeka na nas grupka chłopaków z najstarszej grupy „BaBosco”. Czeka na co...? Na rozmowę? Wspólne żarty? Nowe słówka (polskie lub angielskie)? Może na prezenty? Tego się chyba już nie dowiem. Co dzień coś nowego i chociaż nie raz po całym dniu pęka mi głowa, a oni jeszcze chcą się „bawić” w: zabieranie piłki, naukę języków lub po prostu „sprawdzanie nas” – jednocześnie dają mi siły.
Idziemy na Sename – postanawiamy tym razem. Senama to pobliski market i tutejsza „ulica rozpusty” zarazem. Znaleźć tam można najpotrzebniejsze rzeczy spożywcze, kosmetyczne itp., a także rozrywkę (puby, kino domowe puszczane z płyt CD za 2000 kwacha, czyli ok 1,50 zł, używki itp.) My wybieramy się po... różaniec :) A właściwie po koraliki na różaniec, takie jak noszą tutejsze dziewczynki przy swoich doczepianych afrykańskich warkoczykach. To moje zamówienie u Saimona w zamian za bluzę, którą chcę mu podarować przed wyjazdem. Jest nas 6-óstka: Ja, Jola i 4 chłopaków z Bosco. Każdy z nich wybiera jeden kolor, który będzie jedną dziesiątką różańca (dzięki temu przy każdym kolorze będę pamiętała o każdym z nich z osobna). Po drodze setki różnorodnych pytań - jak to na dorastających chłopaków przystało. Między innymi: „Asia, do you drink beer?” – Hmmm, i co mam odpowiedzieć... Skłamać? Dzieciom nie kłamię, ale czy i w tym wypadku trzymać się obranej reguły? Tym bardziej, że tutaj picie piwa jest najczęściej równoznaczne ze złem. W drodze powrotnej słyszę, że kobiety w ogóle nie powinny pić piwa. „Bo gdy mężczyzna wróci do domu i będzie chciał zjeść obiad, obiadu nie będzie. Więc Asia od dzisiaj nie pijesz.” Przestrzega mój 14-letni przyjaciel. No tak, jeszcze kilka dni z tymi „mądralami” i wrócę nie tylko z różańcem, ale jako zupełny abstynent...? :)
Błogosławionych świat!
3 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz