Uczę się rozumieć. Nie wiem, czy kiedyś naprawdę zdołam...; Może chodzi o to, aby ciągle się uczyć; rozumieć siebie, rozumieć to, co mnie otacza, to na co mam wpływ i to na co nie mam. Szukam siebie w gmachu napływających bodźców, tracę grunt, ale idę dalej. Wiem, że muszę i że tędy moja droga. Nie zawsze rozumiem, ale ufam – to moje zadanie.
W tym tygodniu, czułam i widziałam jak nieraz sypie mi się grunt pod nogami, nie czuję go, nie widzę swoich błędów, nie widzę też piękna, aż w końcu przepaść ciemności wciąga mnie po raz kolejny.
„Rób po prostu to, do czego zostałeś powołany, reszta wyjaśni się w swoim czasie.” Tyle, lub aż tyle słyszę w otchłani moich krzywych, zagmatwanych, nie poskładanych emocji.
Bywają dni, gdy nie ma już siły, aby przemyśleć miniony dzień, minione wydarzenia, zastanowić się co poprawić. Co mi zostaje? - „So I lay my hands and pray”. Również i tym razem, chyba gdzieś w głębi wiem, że będzie dobrze.
Dźwięki muzyki z „mojego” Zanzibaru przenoszą mnie we wspomnienia… Słyszę krzątanie się Joli – znowu pakowanie… (hehe). Czeka nas kolejna podróż… Tym razem nad Tanganikę, w poszukiwaniu nie odkrytych jeszcze gatunków ryb… :)
Błogosławionych świat!
3 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz