Stoję nad ogromną przepaścią, jakby bez dna. Wyglada groźnie, jednak uśmiecham się, wiem, że taka nie jest i nic mi się nie stanie. Jednocześnie wiem, że jak się w nią rzucę wzniosę się wysoko. I tak się dzieję. Z pewnym uśmiechem spadam, aby za chwilę, zacząć latać niczym beztroskie dziecko, podrzucane w górę…
Nie wiem, czy to był sen, czy sen na jawie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz