Życie na Czarnym Lądzie, a szczegółowiej na misji jest o tyle niesamowite, że codziennie widzisz jak los po prostu i bez wahania igra z Tobą. Każdy dzień stoi pod pewnym znakiem: znakiem nadziei, czasami rezygnacji, równie często pod znakiem siły, radości a nieraz i wariacji – jak puzzle, gdzie doba jest jednym, określonym, malutkim, lecz znaczącym kawałkiem całości. Nie masz wyjścia ta układanka układa się za Ciebie, czy tego chcesz, czy nie.
Miniony poniedziałek to część pod tytułem: „DAJ”, z każdej strony słyszę pretensjonalne (w moich oczach!!!) – give me money, give me sweets, give me pills. Wtorek dla odmiany przypomniał mi jak mobilizacja może odmienić cały Twój dzień i jak dobrze jest być pośród „naszych czarnych przyjaciół”. Dziś natomiast (środa) odbyło się wielkie mentalne starcie. Stronami jednego ze zderzeń były: gromada czekoladowych maluchów, ich nauczyciele i ja. Dwa różne światy spojrzały sobie w oczy w czasie przedszkolnej dramy. Odgrywane sytuacje typowo szkolne, które miały oswoić starsze przedszkolaki z czekającymi nań od nowego roku szkolnymi ścianami i nauczyć rozwiązywania konfliktów, raczej oswoiły mnie z otaczającą rzeczywistością i nauczyły, że niektórych konfliktów, zwłaszcza tych spowodowanych różnicą warunków w jakich żyjemy nie da się tak łatwo przeskoczyć. Na moje pytanie: co waszym zdaniem, najlepszego może zrobić nauczyciel, aby ogarnąć panujący w klasie harmider, dzieci bez zastanowienia odpowiedziały: „użyć kija”, „nie dać dzieciom jedzenia”, powiedzieć, że „nie pójdą do domu”. Po takich odpowiedziach stwierdziłam: „Nie, ja nie nadaję się do tego świata” i zrobiłam przysłowiowy „krok w tył”. Bo jak mam wytłumaczyć dzieciom, że można inaczej? Ze słuszną skromnoscią zestawiając swoje doświadczenie zadałam sobie kolejne pytania: Czy uprawniona jestem by tak mówić? Czy w ogóle powinnam im coś tłumaczyć? Czy istnieją jakieś uniwersalia? I jak ja się w tym odnajdę odstając od wyuczonych reguł? To tylko jedno z dzisiejszych zdarzeń, które kolejny raz poszerzyło moją wyobraźnię i przywołało pojawiające się w takich wypadkach poczucie bezsilności...
Niespodziewając się, że nastanie to tak szybko, wróciłam do zadowolonych, niczego nieświadomych, czarnych oczu. Bez nich świat już nie jest ten sam.
Czasem widzę między nami ocean, bywamy jak dwie różne planety, niczym kobieta i mężczyzna, na pozór tak odlegli – tak naprawdę nie mogą bez siebie żyć
Błogosławionych świat!
3 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz