Zbliża się wielki dzień. Nastanie jutro… Ja, Jola, nasi liderzy z oratorium i około 50 dzieciaków jedziemy na wycieczkę. Nasza pierwsza wycieczka oratoryjna. Wprawdzie nie daleko, bo 10 minut drogi na pobliskie lotnisko ale ile radości… Dzieci po kilka razy przychodzą pytać się o której godzinie jedziemy. Większość z nich nie wie, co, gdzie i jak będzie się działo, ale ogólne podekscytowanie da się wyczuć od poniedziałku (czyli od dnia w którym się o tym dowiedzieli). Niestety nie u wszystkich. Z około 150 młodych oratorian musieliśmy wybrać zaledwie 50, które jutro o 9 rano załadują się na Tracka. Kolejne trudne zadanie w którym kryterium staje się częstotliwość uczęszczania i oddanie dla naszego oratorium. Wiekszość z nich nigdy nie była na lotnisku, część z nich marzy o zostaniu pilotem…, wspólne śniadanie - lub śniadanie w ogóle – na pewno sprawiają, że zasypiają dziś podekscytowani – tak jak my, chociaż w głowie też pełno obaw: czy zrobiłam wszystko, aby miały jutro dobry czas? I dużo wątpliwości ponad miarę - Jak zwykle oddaje to Bogu – On zawsze wie najlepiej, co zrobić z tym dalej… Jak ja radziłam sobie wcześniej bez takiego poczucia bezpieczeństwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz